W minioną niedzielę, przy Hotelu Orbis we Wrocławiu odbyły się Targi Fryzjersko-Kosmetyczne Glamour na które udało mi się wybrać. Jakie są moje wrażenia po tych targach, co mi się podobało, a co nie, a także to co zdecydowałam się zakupić opiszę Wam poniżej. Zdjęć na targach żadnych niestety nie zrobiłam, ale postaram się Wam napisać jak to mniej-więcej wyglądało.
Wstęp na targi kosztował mnie przy zniżce studenckiej 10 zł i dopóki tam nie dotarłam nie wiedziałam czego do końca się spodziewać, ponieważ nigdzie nie można było znaleźć listy wystawców, nigdzie również nie było informacji na temat harmonogramu imprezy, co było dla mnie ogromnym minusem. Targi były dość małe, na stoiskach można było znaleźć profesjonalne kosmetyki pielęgnacyjne, kolorowe, przedstawicieli salonów kosmetycznych, producentów sprzętu, perfumy itp.
Firmy, które uczestniczyły w targach (bazując na ulotkach i katalogach, które zebrałam): Green Spa, Pracownia Kosmetologi Estetycznej „Anielska Cierpliwość”, Perfectcoll, Arbonne, Luminesence, biotanic, Avon, Oriflame, tianDe, Kalinowy Salonik, Beta-skin, LANDOLL milano, Centrum byas, Helen Seward, Amber, Mary Kay.
Podczas targów można było wziąć udział w przeróżnych konkursach, jedna z koleżanek z którymi udałam się na targi wygrała bon o wartości 50 zł na usługi kosmetyczne, podczas gdy ja byłam zapatrzona w jedno ze stoisk ;)
Na stoiskach tianDe oraz Mary Kay można było skorzystać z zabiegu na dłonie, który polegał na złuszczeniu martwego naskórka, a następnie posmarowanie dłoni kremem. Peeling miał za zadanie przygotować dłonie do lepszego wchłaniania kremu, bardzo spodobała mi się forma tego z tianDe, dlatego skusiłam się by go zakupić :)
Moim ulubionym miejscem na targach okazało się stanowisko na którym można było poddać się analizie struktury włosa – czego się dowiedziałam? Moje włosy są w dość dobrej kondycji, lekko się rozdwajają na końcach, które stopniowo ścinam (są to pozostałości po moich koloryzacyjnych eksperymentach). Jak wiecie lub nie, moje włosy bardzo się plączą, nie tylko na końcach, Pani analizująca strukturę moich włosów zasugerowała mi odsączanie włosów po umyciu, przed nałożeniem odżywki, zobaczymy jakie efekty to przyniesie :)
Przy jednym ze stoisk z kosmetykami naturalnymi polecono mi krem CC, jego cena była wysoka, a Panie nie dysponowały próbkami, więc mogłam skorzystać z aplikacji kremu na swojej twarzy podczas targów, niestety podobnie jak inne magiczne kremy typu „Twoja twarz będzie wyglądała idealnie przy pomocy jednego kosmetyku” się nie sprawdził. Nie dość, że odcień który mi dobrano był za ciemny (sugerowałam nałożenie najjaśniejszego, Panie zapewniały o tym, że krem się dopasuje co się nie stało), nawilżył twarz, ale do tego stopnia, że moja sucha cera zaczęła się błyszczeć (w opisie kremu jest wzmianka o tym, że powinien matowić, Panie tu mi polecały puder transparentny, to chyba pomyłka), oprócz tego trwałość i krycie było znikome. Jestem w stanie za dobry kosmetyk zapłacić więcej, jednak specyfik, który nie działa nie jest wart 20 zł, a co dopiero ponad 100 zł? Nie chce wymieniać tutaj firmy, bardzo możliwe, że inne produkty są lepszej jakości, jednak dołączam tę informację ku przestrodze, aby kupować rozważnie i nie brać kota w worku:)
Podsumowując: Na targach nie było efektu wow, spodziewałam się czegoś lepszego, jednak nie mogę powiedzieć, że z targów nie wyniosłam zupełnie nic, o czym świadczą rzeczy poniżej (a obiecywałam sobie, że nie kupie kolejnego szamponu, ani kremu do rąk :D)
Na koniec pochwalę się tym co kupiłam, oczywiście musiały się tam znaleźć kosmetyki do włosów do których mam słabość…
Szampon oczyszczający i odżywka nawadniająca Helen Seward – łącznie 45 zł
Uniwersalny peeling mleczny tianDe (ten który zrobił na mnie wrażenie podczas zabiegu na dłonie) – 30 zł
Masło kakaowe w balsami oraz krem do rąk i paznokci dina – łącznie 20 zł
Kosmetyki postaram się opisać jak już zdążę je trochę potestować :)