Niedziela, to dla wielu osób chwile wytchnienia, czas na odpoczynek. Dlaczego więc nie poświęcić go na przyjemności? Ostatnio na nowo odkryłam przyjemność, jaką za sobą niesie czytanie. Czuję, że w ten sposób dobrze wykorzystuję swój czas, rozwijam się.
Tym krótkim wstępem zapraszam Was do lektury recenzji, tym razem przedstawiam Wam książkę „Piękno bez konserwantów” Aleksandry Zaprutko-Janickiej oraz płyn micelarny Sayen. Co łączy książkę i kosmetyk? Książka przedstawia jak w przeszłości Polki dbały o swoją urodę, zaś płyn micelarny jest produktem polskim.
Jak Polki dbały o siebie w dawnych czasach? Autorka książki „Piękno bez konserwantów” bazując na licznych źródłach przedstawia na tle historycznym sekrety urody naszych prababek, dla których wygląd i ładna prezencja były niezwykle ważne. W ówczesnych czasach przemysł kosmetyczny dopiero się rozwijał. Co prawda już wtedy istniały drogerie, w których można było kupić gotowe kosmetyki, które niestety nie zawsze były dostępne, ale także często zawierały niebezpieczne składniki(dużo gorsze, niż te których się obawiamy obecnie). Autorka przedstawiła w książce również dużą ilość przepisów i porad, które stosowały nasze rodaczki. Część z nich była mi znana (trochę już w tym „kosmetycznym” światku), jednak było również sporo nowości. Najbardziej jednak podobał mi się zarys historyczny, z przyjemnością czytałam o prekursorach polskiej kosmetyki. Oprócz ciekawej treści, książka została opatrzona obrazkami z ówczesnych reklam dotyczących przemysłu kosmetycznego. Myślę, że jest to świetna pozycja, zarówno dla osób, których interesuje świat kosmetyków, jak i osób zainteresowanych tworzeniem własnych kosmetyków.
Obecniemamy na rynku spory wybór gotowych kosmetyków, jednak wciąż jest spora ilość takich, których skład budzi kontrowersje. Płyn micelarny do demakijażu twarzy i oczu należy jednak do tych bezpieczniejszych, a fakt, że jest to produkt Polski bardzo cieszy – lubię wspierać nasze rodzime marki! To co jednak, Was najbardziej interesuje to zapewne działanie kosmetyku. Kosmetyk testowałam do demakijażu oczu, jak i przemywania twarzy po użyciu żelu. Z początku miałam co do niego wątpliwości, ponieważ przy zmywaniu oczu miałam lekkie uczucie pieczenia, jednak nie pojawiło się ono za każdym razem, dlatego pokusze się o stwierdzenie, że oczy szczypały mnie od rozpuszczonych płynem kosmetyków. Produkt zmywał dobrze, choć w przypadku oczu musiałam nieraz dłużej przytrzymać wacik, aby rozpuścić resztki tuszu. Wydajność płynu oceniam standardowo, podobnie jak w przypadku innych produktów innych marek. Myślę, że jest to płyn warty uwagi głównie ze względu na skład i łagodne działanie.
A Wy, znacie produkty marki Sayen? Co sądzicie o polskich kosmetykach? Lubicie czytać książki?:) Podzielcie się w komentarzu :)