Kończy się wrzesień, czas więc podsumować zużycia tego miesiąca :) Z racji, że wciąż zużywam kosmetyki, które kiedyś otworzyłam denka są na razie u mnie dość spore. Tym razem postanowiłam podzielić wpis na dwie części. Pierwsza część to poniższy miszmasz, w drugiej będą przede wszystkim kosmetyki do pielęgnacji ciała. Zapraszam do lektury :)
Pielęgnujący płyn micelarny Nivea do cery normalnej i mieszanej – płyn dobrze radził sobie ze zmywaniem makijażu niewodoodpornego, raczej nie podrażniał mi skóry. Opisywałam go tutaj
Holika Holika Baby Pet Magic Mask Sheet Whitening Seel – to moja pierwsza maseczka od Holika Holika. Po użyciu maseczki skóra była odświeżona, rozpromieniona i przyjemna w dotyku.
Mazidła potrójny kwas hialuronowy (roztwór 1,5%) – jest to mój „must have”, stosowany jako serum na twarz bardzo szybko się wchłaniał i dobrze nawilżał moją skórę. Był również niezastąpiony w pielęgnacji włosów – razem z ekstraktem z aloesu wzbogacałam nim maski do włosów, które się u mnie nie sprawdzały. Dzięki dodatku kwasu hialuronowego i ekstraktu z aloesu moje włosy były zdecydowanie bardziej nawilżone i łatwiej było je rozczesać. Dużym plusem jest opakowanie z pompką, które się nie zacinało i pozwoliło mi wydobyć produkt do samego końca. Wygrałam go razem z innymi mazdiłami ponad rok temu u Mineralnej Kasi :)
Patyczki kosmetyczne Lula – patyczki o dobrym składzie, nie rozwarstwiały się, stosowałam je głównie do poprawek w makijażu. Niestety połowa opakowania wysypała mi się za pralkę i musiałam sporo wyrzucić.
Wibo Fixing Powder – półtransparentny puder, który bardzo dobrze sprawdzał się przy mojej mieszanej cerze. Był bardzo wydajny i długo gościł w mojej kosmetyczce. Ze względu na obecne problemy skórne będę szukać jednak czegoś bardziej naturalnego. Myślę, że jest jednak wart spróbowania, gdyż jego cena regularna to ok. 13 zł, czyli niebawem w Rossmannie będzie można go dostać za ok. 7 :)
Szampon do włosów Dove Intensive Repair – szampon stosowałam nieregularnie od kilku miesięcy. Dobrze mył włosy, jednak często wymagał bardzo dużo czasu by pozbyć się go do końca ze skóry głowy – a niedomyty mógł włosy obciążać. Nie wysuszył mojej skóry głowy, czego nieco się na początku obawiałam.
Szampon do włosów suchych La Saponaria – naturalny szampon o bardzo dobrym składzie, ale i działaniu. Dobrze oczyszczał włosy i jak na kosmetyk naturalny dobrze się pienił. Był bardzo wydajny i pozytywnie wpływał na moje włosy i skórę głowy, przez co rozważam zakup kolejnego opakowania.
Kallos Multivitamin – emolientowa maska-odżywka. Lubię testować różne Kallosy, jednak nie wszystkie się u mnie sprawdzają, dlatego zdecydowałam, że będę kupować mniejsze opakowania. Wersja Multivitamin się u mnie sprawdziła bardzo dobrze – nawilża moje suche włosy i ułatwia rozczesywanie. Zapach jest przyjemny, owocowy. Maska może się szczególnie spodobać osobom, które lubią Kallos Banana, gdyż efekt jest u mnie podobny.
Emulsja do higieny intymnej (nawilżające kozie mleko) Biały Jeleń – trudno mi opisywać tego typu produkty. Emulsja o delikatnym składzie i zapachu. Starczyła na kilka miesięcy codziennego stosowania.
Krem-antyperspirant Eveline Cosmetics – dobry antyperspirant w kremie do stóp, efekt nawilżenia jest w jego przypadku dość słaby. Możecie przeczytać o nim tutaj.
Mydło glicerynowe z gąbką loofah Organique – po mydło sięgnęłam z ciekawości. Intrygował mnie zarówno zapach (u mnie pomarańcza z chilli), jak i zatopiona w nim gąbka. Zapach był bardzo przyjemny, otulający, nieco zimowy (choć ja mogłabym go wąchać i cały rok). Sama gąbka jest dość twarda, dopiero po namoczeniu robi się miękka i przyjemna. Być może jeszcze się w przyszłości na nie skuszę, by wypróbować je jako peeling, na razie jednak biorę się za zapasy.
Znacie te kosmetyki? Zgadzacie się z moją opinią? A może Was czymś zainteresowałam? Dajcie znać w komentarzach :)