Ostatnio staram się wykańczać napoczęte wcześniej kosmetyki. Efektem tego jest gigantyczne denko, które nazbierało mi się przez ostatni kwartał. Postanowiłam je podzielić na kilka wpisów, zaczynając od kolorówki, której jest najmniej.
Catrice All Matt Plus (010 Light Beige) – podkład, który w głównej mierze stosowałam w wakacje, przede wszystkim do pracy, w której zdarzało mi się przebywać 12 godzin w pomieszczeniu w którym temperatura było cały czas dość ciepło. Podkład dobrze utrzymywał się na twarzy, i wyglądał naprawdę przyzwoicie pod koniec dnia. To, co w nim bardzo lubiłam to efekt matu. Kolor podkładu, choć najjaśniejszy był dla mnie minimalnie za ciemny, jednak ta różnica była dla mnie akceptowalna. Podkład dawał dobre krycie, choć w przypadku dużych wyprysków konieczna była dodatkowa aplikacja korektora (ówcześnie również legendarny korektor Catrice).
Astor Perfect Stay (100 Ivory) – kupiłam na jednej z promocji -49% w Rossmannie. Z początku byłam nim oczarowana. Bardzo podobał mi się uzyskiwany efekt. Niestety, nie sprawdzał się u mnie latem, i poszedł w odstawkę na rzecz Catrice. Postanowiłam do niego jednak wrócić zimą, i tym razem byłam bardzo zadowolona. Co prawda kolor, podobnie jak w przypadku All Matt Plus był odrobinę za ciemny, ale w granicach tolerancji.
Diadem odżywczy podkład 6 w 1 (kolor 1) – podkład trafił do mnie bardzo dawno, jednak końcówkę zużyłam dopiero niedawno. Był to kosmetyk o średnim kryciu, który dobrze dopasowywał się do koloru mojej skóry. Jako posiadaczka cery mieszanej nieco obawiałam się, że podkład może sprawiać, że strefa T będzie się bardziej błyszczeć. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca.
Lirene No Mask (kolor jasny) – kupiłam go na promocji, tuż po pierwszych zachwytach dziewczyn, które dotarły na konferencje Meet Beauty. Niestety kolor okazał się dla mnie zbyt ciemny. Zanim jednak zdążyłam go przekazać przeleżał na mojej półce i się przeterminował, czego efektem jest rozwarstwienie się kosmetyku w butelce.
Eveline MagneticLook Ultra Volume Macara – mascara delikatnie podkręcała i pogrubiała moje rzęsy. Nie zgodzę się z tym, że objętość rzęst była 2-krotna, efekt był naturalny. Dużym plusem było to, że tusz nie sklejał rzęs, a szczoteczka pozwalała na podkreślenie zarówno górnych jak i dolnych rzęs.
E-style Magic Curling Mascara – podobnie jak w przypadku mascary z Eveline efekt był również delikatny, a rzęsy lekko podkręcone. Opisywałam ją tutaj
Lovely Pump Up curling Mascara – kultowa mascara od Lovely. Świetnie rozdzielała i wydłużała rzęsy, lekko je podkręcając. Niestety dość szybko się zeschła.
Znacie, któryś z kosmetyków? Jak się u Was sprawdzają? A może macie na ich temat inne zdanie?