Dziś przychodzę do Was z recenzją czerwonej glinki od Mokosh Cosmetics. Recenzję chciałam napisać wczoraj, bo zdjęcia miałam wcześniej przygotowane, ale niestety dopadło mnie paskudne choróbsko, mam nadzieję, że Wy macie się dobrze :)
Recenzja będzie w trochę innej formie niż pozostałe, ponieważ oprócz specyfikacji produktu zaprezentuje Wam przykładowe zastosowania oraz pokaże możliwości, czyli jak łączyć glinki.
Dla kogo?
Glinka czerwona nadaje się do każdego typu cery, bardzo dobrze sprawdza się przy cerze wrażliwej, naczyniowej oraz trądzikowej.
Sugerowane działanie:
- Redukuje “pajączki”
- Oczyszcza skórę z toksyn, matuje
- Łagodnie ściąga pory
- Łagodzi objawy trądziku różowatego
- Poprawia kolory skóry nadając jej lekko opalony odcień
Zastosowania:
Maska na twarz i ciało – glinkę mieszamy z wodą lub hydrolatem do uzyskania postaci pasty (maska na twarz) lub gęstej zawiesiny (maska na ciało). Jeżeli do sporządzenia maski używa się wody, można dodać 1-2 krople 100% olejku eterycznego. Do przygotowywania masek z glinki nie powinno się używać metalowych akcesoriów.
Kąpiel – wsypujemy glinkę pod strumień ciepłej wody.
Więcej teoretycznych faktów na temat tej glinki znajdziecie [tutaj], a teraz przejdę do właściwej części recenzji, czyli jak się glinka u mnie sprawdza (a sprawdza się bardzo dobrze!):)
2 łyżki glinki wsypałam za pomocą plastikowej łyżeczki do przezroczystej miseczki. Glinka źle reaguje z metalami, dlatego do przygotowania maseczki nie należy używać metalowych akcesoriów, w końcu chcemy wydobyć z niej to co najlepsze :)
Następnie dodałam 1 łyżkę wody różanej oraz 1/2 łyżki oleju arganowego Mokosh. Proporcje podane na opakowaniu są dla łyżeczki, dlatego trochę zmodyfikowałam przepis i stopniowo dodawałam wodę oraz olejek do uzyskania pożądanej konsystencji.
Gotową maseczkę pozostawiłam na twarzy przez ok. 20 minut (na opakowaniu jest od 5 do 20). W międzyczasie spryskiwałam twarz tonikiem, aby glinka nie zaschła za bardzo na twarzy – koleżanka podpowiedziała mi, że zaschnięta nie ma tyle właściwości.
A tak maseczka prezentuje się na mojej twarzy. Efekt upapranej błotem :) A jakie efekty były po zmyciu maseczki?
Moje spostrzeżenia
Na początek dodam, że za pierwszym razem jak przygotowywałam maseczkę moja twarz była zmęczona, ponieważ kilka poprzednich dni ciężko pracowałam nocami, przez co mało spałam. Cera stała się zaczerwieniona, pory bardzo rozszerzone, twarz aż błagała o taki zabieg.. ;) Maseczkę początkowo ściągałam za pomocą chusteczek nawilżonych, resztę domyłam wodą, glinka ciężej schodziła w okolicach brwi, jednak nie odbarwiła ona skóry, ani nie trzeba jej było na szczęście szorować.
Efekt zachwycił mnie już przy pierwszym użyciu. Twarz stała się miękka, zmniejszyło się zaczerwienienie twarzy oraz widocznie zwężyła pory. Był to ratunek dla mojej skóry. Z całą pewnością mogę Wam tą glinkę polecić.
Na koniec bardzo fajne zestawienie, czyli jaki efekt uzyskamy tworząc maskę z glinki z danymi produktami :)
